Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/559

Ta strona została przepisana.

kuty łańcuszkiem do miejsca, musiał błagać wróbla, ażeby go karmił. Nie chciałam jednak być płaczliwą; otarłam słone kropelki i zakrzątnęłam się koło śniadania.
Czas przed południem spędziliśmy przeważnie na świeżem powietrzu. Wyprowadziłam go z wilgotnego i dzikiego lasu i wyszliśmy na wesołe pola: opisywałam mu, jak wspaniale są zielone, jak deszcz odświeżył kwiaty i żywopłoty, jak przeczystym jest błękit nieba. Usadowiłam się tuż przy nim i pozwoliłam objąć się ramieniem. Pilot leżał obok nas; cisza panowała dokoła. Nagle mój pan, tuląc mnie w ramionach, wybuchnął:
— Okrutny, okrutny zbiegu! O, Joanko, co ja czułem, gdy spostrzegłem, że uciekłaś z Thornfield i gdy nie mogłem nigdzie cię odnaleźć; gdy, zbadawszy twój pokój, przekonałem się, że nie zabrałaś pieniędzy ani niczego, coby ci je mogło zastąpić! Naszyjnik z pereł, który ci ofiarowałem, leżał nietknięty w pudełku; kuferki pozostawiłaś zamknięte, sznurami związane, tak jak były przygotowane do poślubnej podróży. Zadawałem sobie pytanie, jak sobie da radę moje kochanie, tak ogołocone ze wszystkiego, bez grosza? I jakże dałaś sobie radę? Opowiedz mi teraz.
Tak zachęcona, zaczęłam mu zeszłoroczne przeżycia opowiadać. Złagodziłam znacznie wspomnienia owych trzech dni wędrówki i głodu; chciałam mu oszczędzić daremnej przykrości; a jednak to trochę, co mu opowiedziałam, zraniło wierne serce jego głębiej, niż sądziłam. Dowodził, że nie powinnam go była opuszczać bez żadnych środków do życia: powinnam mu była powiedzieć o swym zamiarze. Powinnam mu była zaufać; nigdy nie byłby mnie zmuszał, bym została jego kochanką. Choć tak gwałtownym wydawał się w swojej rozpaczy, w istocie kochał mnie zanadto szczerze i czule, by chcieć być moim tyranem. Byłby mi oddał połowę swego majątku, nie żądając nawet pocałunku wzamian, bylebym nie odeszła sama w świat szeroki. Musiałam, był tego pewny, więcej przecierpieć, niż mu wyznaję...