Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/570

Ta strona została przepisana.

Wstał, i z czcią zdjąwszy kapelusz, chyląc ku ziemi niewidome oczy, stał w niemej modlitwie. Tylko ostatnie wyrazy wymówił dosłyszalnie:
— Dziękuję Stwórcy, Panu swemu, że sądząc mnie, nie zapomniał miłosierdzia. Pokornie błagam Jezusa Odkupiciela, by dał mi siłę do prowadzenia czystszego niż dotychczas życia.
Poczem wyciągnął rękę, ażebym go mogła prowadzić. Ujęłam ją, przycisnęłam na chwilę do ust, a potem oparłam tę drogą rękę na swem ramieniu. Będąc o wiele niższą wzrostem od niego, mogłam mu służyć zarazem za podporę i za przewodnika. Weszliśmy do lasu i zawróciliśmy ku domowi.

ROZDZIAŁ XXXVIII.
Zakończenie.

Zostałam jego żoną. Cicho odbył się nasz ślub: on, ja, duchowny i kościelny — nikt więcej nie był obecny. Gdy wróciliśmy z kościoła do domu, poszłam do kuchni, gdzie Marja gotowała obiad, a Jan czyścił noże, i powiedziałam:
— Marjo, dziś rano odbył się ślub mój z panem Rochesterem.
Gospodyni i mąż jej byli oboje z rzędu tych przyzwoitych, flegmatycznych ludzi, którym bezpiecznie można udzielić zadziwiającej wiadomości, nie narażając się na przebicie uszu jakimś przeraźliwym wykrzyknikiem, by następnie ogłuchnąć od potoku wymownych dziwowań. Marja spojrzała na mnie, ale nie wytrzeszczyła oczu: łyżka, którą polewała parę piekących się na ogniu kurcząt, zawisła minutę w powietrzu, na równie długo Jan zawiesił czyszczenie noży. Jednakże Marja, schylając się znów nad rusztem, powiedziała tylko:
— Doprawdy, panienko? To niespodzianka!
Po chwili dodała: