Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/97

Ta strona została przepisana.

w milczeniu. Niedługo siedziałyśmy w ten sposób, gdy wszedł do pokoju jeszcze ktoś inny. Wiatr rozgarnął ciężkie chmury i odsłonił księżyc; światło jego padło jasno na nas obie i na zbliżającą się postać, w której odrazu poznałyśmy pannę Temple.
— Przyszłam umyślnie, żeby ciebie odszukać, Joasiu Eyre — przemówiła. — Przyjdź do mojego pokoju; a skoro Helenka Burns jest z tobą, i ona przyjść może.
Poszłyśmy. Idąc za przełożoną, musiałyśmy przejść przez kilka zawiłych korytarzy i wyjść na schody, zanim doszłyśmy do jej pokoju; palił się tam suty ogień i pokój wyglądał przytulnie. Panna Temple kazała Helenie zająć niski fotel przy kominku, sama zajęła drugi, a mnie kazała stanąć przy sobie.
— No i cóż, czy już minęło? — zapytała, przyglądając się mojej twarzy. — Czy wypłakałaś już zmartwienie?
— Ach, to się chyba nigdy nie stanie!
— Dlaczego?
— Ponieważ zostałam niesłusznie oskarżona i teraz pani i wszyscy inni będą myśleli, że ja taka zła jestem!
— Będziemy cię uważały za taką, jaką cię poznamy. Zachowuj się dalej równie dobrze, jak dotąd, a będziemy z ciebie zadowolone.
— Czy doprawdy, proszę pani?
— Z pewnością — odpowiedziała, obejmując mnie ramieniem. — A teraz powiedz mi, kto jest ta pani, którą pan Brocklehurst nazwał twoją dobrodziejką?
— Pani Reed, żona mojego wuja. Mój wuj umarł i polecił mnie jej opiece.
— Więc ona nie z własnej woli wzięła cię na wychowanie?
— Nie, proszę pani; bardzo była nierada, że musi to uczynić; ale wuj mój, jak często słyszałam od służących, wymógł na niej, zanim umarł, przyrzeczenie, że na zawsze zatrzyma mnie u siebie.
— A teraz posłuchaj, Joasiu. Ty wiesz, a jeśli nie wiesz, to ci powiem, że jeżeli zbrodniarz jest oskarżony, wolno mu zawsze mówić w swojej obronie. Ty zostałaś