Ta strona została przepisana.
132CHIMERA
Daleki głos Bohatera.
(Sam na sam byłem z troską zaklętego koła!
Myślałem, że rozniosą ją falc jeziorne —
śpi przestwór, w moje myśli cierpkie i upiorne
uderzył śmiech ironii — straszny! — Archanioła!)
Abbadon.
Słyszysz?!
Bohater głowę spuszcza.
Don Kichot do Bohatera.
— — — — po nowe Słońce!
Bohater.
Idę — — dalej — — —
Abbadon.
Dokąd? Znalazłeś Boga?!
Bohater twardo.
Nie. Ale GO znajdę!
Idą: On i Don Kichot, a za nimi Śmieszność i Ironia.
Błazen.
Don Kichoty niechaj idą,
niech ich potem świnie zdepcą!
Ja do ciebie z moją biedą
Abbadonie! —
Abbadon.
— ? —
Błazen.
Krew mi chłepcą!
bo widzisz:
śpiewa: człowieka błazen zabił w sobie,
gdy policzkował ułud maskę:
z bioder cyrkówka drze przepaskę