— ni rzecz to dobra, ani zdrożna,
bom zepsuł sobie żywot cały — —
— — — a jeśli zepsuć go nie można?
Bohater do Abbadona.
Słyszysz, jak wzniosłe gadają!
— Własna teologia ich broni.
Teolog do Abbadona.
Oto szukamy się dziś w własnej próżni —
Gwiazdy nam zgasły, oniemiały dźwięki —
I z tyłu blasków, które niegdyś lśniły
promienne, żywe — hen! na widnokręgu:
ostała się nam zdawkowa moneta,
ostały się nam tlejące popioły!! —
———————————
———————————
Nie odszukamy się w swej własnej jaźni — —
pójdziem, gdzie zechcesz — wszystko nam jednakie —
wyblakły barwy — nowych farb nie staje:
— Niech blakną, nikną w szarość — —
— — w nieskończoność — —
Abbadon.
Toście nie moi.
Oddalony głos Buddy.
— — Nieskończone dale BEZPAMIĘCI — —
Abbadon do Człowieka.
Czego wam potrzeba? Czego chcesz, duszo mieszczańska?
Echo Tłumu.
Pewności! pewności!
Człowiek.
Bo cóż szczęśniejszego nad to, co jest pewne?