Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/154

Ta strona została przepisana.
142CHIMERA

a nad nią Niebios trupia dal!
Gdzie promyk Słońca złoty?


(Dekoracya.)

Przez chwiejne szyby wzburzonych wód,
przez grzbiety fal potworne,
przez niezmierzony życia brud,
przez rzeki łez upiorne,
przez trupich niebios siną dal,
przez nasz odwieczny głuchy żal
ON idzie —
— jak przerażeń wid
ON idzie, dziwny, niepojęty
w miłości swojej świętej!

Nieznany duszy ludzkiej ton!

Niesie życie i skon —

Mędrzec się zbudził ze sprośnych snów!
mózg ludzki krwią oblany
i skamieniały już — bez słów
spoglądał martwo, jak kurhany,
na NOWE ZYCIE, nony Cud i Wielkie Zmartwych-Wstanie — —
spoglądał przerażony
tam, gdzie MISTRZ spodziewany
drogą Słońc przez kiru konanie
szedł — z Niebiańskiej strony

Chór Wszechświata.

Chwała! chwała! chwała!

Głos.

Ludzie małej wiary, i czemuż się boicie?!