Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/161

Ta strona została przepisana.
ŚLADEM ROSYNANTA149

Sen.

„Dusza moja smęci śmiertelnie, i czemuż nie
czuwacie? — Cóż to! krew u mych stóp i krople
jej na mej szacie?“
„Panie, toć łzy Twoje...“
„Jak te drzewa smutno szumią — niegdyś tak
fale Czerwonego Morza.......
— Ojcze! miłosierdzie Twoje jest bez granic, ale
jak Ty chcesz! — Miecze weźcie ze sobą —
— Oto idą. Idą zbrojni gniewem, a strachem,
ciekawość zwisa u ich oka, a wszelka broń
na ramieniu — — —
Wszakże-m jest bezbronny i nie uciekam —
Oni idą. Kagańce drżą w ich ręku, jak błędne
ogniki... i takie gwiezdne niebo — —
— szarańcza w krzach cyka jednotonnie — —
i takie gwiezdne niebo. —
Nie wiedzą oni, nie wiedzą...,

Nie czyń tego, miecz schowaj! Nie jestem-ż
Syn Boży? ale — aby spełniło się prawo —
otom ja — “

===============

Krasiński.

„kocham Cię. Panie! za śmierć Twą
więcej, niż za Zmartwychwstanie“ — — —

Szatan.

— — i cóż z tego — Galilee vicisti!?
Dwie tu siły; nie pójdziesz po przekątnej?