Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/178

Ta strona została przepisana.




MIĘDZY-AKT PRZEJŚCIA W SFERĘ SŁOWA.

Bohater.

Gdym tak odszedł od SIEBIE, stwarzając: byłem tylko artystą!
Przez tysiączne kotary mroku przeszedłem, żadnej nie mając w sobie, bo oczy moje obłąkały się plamą światła, które biło z cierniowej korony.
A gdy Ciebie tracę, o Chryste: twarz Sfinksa chychocze w pożarnej ironii!!
Oto wśród ciemnej chwili twarz krwawa, myśląca, i twój ciepły, wilgny uścisk dłoni — — — Judaszu!!
Wyrzekłem się dziś UCZUĆ-Tęczy, w MYŚL białą się wykrysztalę!
Oto — jak ludzkość — niegdyś snem wybiegłem w chrystyanizm! — Dziś do sceptycznie-wesołych ołtarzy się kurczę — —
Przez UCZCIWOŚĆ MYŚLI, przez WDZIĘCZNOŚĆ SŁOWU, smutny — potrzaskałem światy naokół i znużony ku ŹRÓDŁU kroczę — — A może udaję znużonego, aby krysztalny MYT ŹRÓDŁA złapać na gorącym uczynku cudowności?!