Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/181

Ta strona została przepisana.
ŚLADEM ROSYNANTA169

ONA uświęca szczytne zbrodnie,
W ręce Szatana daje pochodnie,
krzewi się w Nocy, krzewi w Lazurze — — —

„Niebo na dole, niebo na górze“ — —

Ale JEJ „sprawiedliwość“ jest snem o NIEPOJĘTEM —

— Milczcie, ciasne mózgi!
Wy! co sądzić chcecie WIEKI i CZŁOWIEKA,
wy! co bogów przez epoki zmieniacie! —
kto was w płaszcze sędziowskie obleka?
kto wam szeptał? i KOGO wy znacie?
Jam czytał pierwsze strony tej KSIĘGI,
znani dłoń bezlitosną tej POTĘGI!
(która jest dla mnie SNEM o NIEPOJĘTEM —)

Głos Don Kichota.

„Jako wierzysz, tak ci się — stanie“

Bohater.

Zdawało mi się, że jedno czarne
(przez „zmarłych narzekanie“), a inne znów białe...
Dziś chcę! wierzyć w TO, co ma największą chwałę!
JASNE, WIECZNE — —
Ale gardzę temm co marne!

Nałogowy Piłat.

A co jest marne?

Strażnicy Księgi {{f*|do Bohatera.|w=80%}

Zmów modlitwę do światła!

Bohater modli się.

Kocham Cię, Światło — z Ducha i przez Ciało!
gdy, przepojony w mym każdym atomie,
drgam białą przędzą, padam w wir zawrotny,
albo gdy wielkiej myśli ludzkiej chwała