Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/338

Ta strona została przepisana.
NARODZINY MARCHOŁTA325

Wszystko z grzechu: czarna wełna
na baranie,
sierć na koniu czy na krowie,
włos na głupiej ludzkiej głowie —
wszystko w grzechu ma początek,
a największy zasię wrzątek
wszego złego, co na świecie
w piekielne chwyta nas pęty,
ma przeklęty
czart w kobiecie. —
Cześć i sławę
trzeba oddać Bogu,
że na życia progu
staje chłopak... Taką sprawę
warto, wiecie...
MACIEK.  Tsia, zaleję,
ino jeszcze rzecz niepewna — — —
ŻEBRAK.  Bardzo pewna! Nie królewna,
a królewicz k’nam zawita...
MACIEK,  sięgając po butelkę wódki:
Okowita!..
Mosiek wody nie dożycza...
ŻEBRAK.  Pijmy zdrowie królewicza!
MACIEK.  Lepiej zdrowie parobasa!
ŻEBRAK.  A ja mówię: hasa! hasa!
Z Bożą wolą
to i królem — —
MACIEK,  pijąc:
Z czarnym pyskiem
będzie chodził za broniskiem,
a jak ludzie go wygolą.
ugodzi się za pastucha — — —
ŻEBRAK.  Bardzo ładnie,
ino żaden człek nie zgadnie,
na co życie go przedmucha,
na co Bóg go przysposobił — — —

SZEWC,  który chwile stał już w progu, wchodząc do izby:
Może będzie buty robił.
MACIEK.  Co do tego, panie kumie,