Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/342

Ta strona została przepisana.
NARODZINY MARCHOŁTA329

Cóż to wam się śni?
Zkądże mowa ta?

ŻEBRAK.  

Hihihihi!
SZEWC.  
Hahahaha!

Z komory słychać:
GŁOS CHOREJ.  Stary! stary!
Czy nie dosyć tej ofiary?
Miej litość nade mną
w tę godzinę ciemną!..
MACIEK.  Było — ć jasno, będzie jaśniej —
ani światu się nie zaśni —
taki-ć sprawię bal!..
Częstuje wódką
Pijcie, kmotry,
święci, łotry — — —
ino, że mi żal — — —
Cicho Maryś, idę, idę...
Wchodzi do komory.

SZEWC,  zaglądając poprzez próg:
Nie powiadam na ohydę —
ino, wiecie, kumoleńko,
coś śpiew acie bardzo cienko,
coś jest z wami bardzo źle!
Krztynę wódki nie zawadzi!
O czeladzi
Pan Bóg radzi,
nienadarmo dał ludziom gorzelnie!
Cieszmy się!
Jest nam smutnie, jest nam i weselnie!
ŻEBRAK.  Zdrowaś Marya, łaskiś pełna — — —
Wszystko z grzechu — — — czarna wełna
na baranie — — —
Chryste Panie!
Stał dziadulo
raz przy drodze
z powrósłem na nodze,
dziadulina — — —
SZEWC.  — — — — — hula! hula —