Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/343

Ta strona została przepisana.
330CHIMERA

Sierć na koniu czy na krowie,
włos na mądrej ludzkiej głowie.
Chwyta się za głowę.
MACIEK.  Baba zbladła niby kłos,
kiej go słońce do cna spali!
Co za los! Co za los!
Istny śmiech! — — —

Powoli wchodzą goście: Miechodmm-li, Wójt, Ławnicy, Organista.
A! witajcie!
MIECHODMUCH.  Życie ludzkie jest jak dech:
Pan Bóg dmie w organny miech,
a jak ino dąć przestanie — — —
SZEWC.  Całe wloką się kompanie:
organista, kopidołek,
wójt, ławnicy, pan Popiołek —
MACIEK.  A, witajcie!
SZEWC.  — co rozumy wszystkie zjadł —
MIECHODMUCH.  — z filozofią za pan brat —
MACIEK.  A, witajcie!
WÓJT.  Tyle lat
po ugorze — — —
MACIEK.  Wspieraj Boże!..
Człek człekowi rad
Kieliszeczek?..
Okowita jak dzwoneczek —
Mosiek wody nie dożycza — — —
ŻEBRAK.  Pijmy zdrowie królewicza!
WÓJT.  Chwała Bogu! On!?
SZEWC.  Nie wiada — — —
MACIEK.  Jeszcze baba gorzko biada — —
Kiej się to uplęgnie!..
KOPIDOŁEK.  Jak jest szczęście, to jest szczęście —
palec je dosięgnie,
a jak niema, to i pięście
nie pomogą: pchaj łopatę
w twardą ziemię,
aż ci ciemię
krwią nabiega, a na stratę
idą trudy i mozoły: