Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/350

Ta strona została przepisana.
NARODZINY MARCHOŁTA337

ORGANISTA.  Niech sobie pohula —
będzie mu wyraźniej
bez lęku, bojaźni — —
KALEKA.  Nie boję się wcale,
choć jest w wielkiej chwale:
jedna glina, jedna krew!
jedno żniwo, jeden siew!
jedno życie, jeden skon!
jeden krótki czas!
Serca moje, żegnam was! — —
Wychodzi.
SZEWC.  A w tym krótkim czasie,
niby na popasie,
stał dziadulo raz przy drodze
z powrósłem na nodze,
dziadulina — — —
ŻEBRAK.  Hahahaha!
jak kobyła tak się stracha,
nogą wierzga, zadem kręci —
pomagajcie, wszyscy święci!
Hahahaha! dziadulątka
już rozlazły się po świecie,
tylko, że to — haha! — wiecie,
nie po mnie pamiątka — —
Hahahaha!
WSZYSCY.  Nogą wierzga, zadem kręci,
pomagajcie wszyscy święci —
Hahahaha!
BABKA,  zjawiając się w progu:
Poczciwi ludkowie,
baczcie na jej zdrowie!
Leżąca na płótnie, blada jest jak płótno — — —
SZEWC.  Jest nam bardzo smutno,
jest nam i weselnie —
Bóg nam dał gorzelnie — — —
MACIEK.  Co mi zdrowie! W cztery konie
już ja zdrowia nie dogonię,
kiej sam Pan Bóg nie dba o nie!
Juścić pijmy! hej! koleją!
Niech się ludzie śmieją!..
POPIOŁEK.  Niech się ludzie kłócą,