STOLARZ. Szatan go po górach wodził,
w jego duszę godził —
SZEWC. I od duszy człeka
także nie ucieka.
STOLARZ. ...Panie szewiec? Czy to może
przytyk do mnie?..
SZEWC. Chroń mnie Boże!
Bez przytyków...
ORGANISTA. Na radości
nie przychodzim w gości
na tę biedną ziemię,
tylko czart to ludzkie plemię
ciągle kusi...
MIECHODMUCH. Człek się musi
wciąż oganiać... Ciągłe bitwy
z złem —
A cóż lepsze od modlitwy
czy pobożnej pieśni
w utrapieniu tem — — —
ORGANISTA. Ja to wcześniej
pomyślałem — śpiewaj, bracie —
MIECHODMUCH. — — jak ptaszkowie leśni:
trala tryli — —
ORGANISTA. Zamknij miech swój, bym w tej chwili — —
MIECHODMUCH. Hę? —
Słychać słaby dźwięk harfy.
KOPIDOŁEK. Nie słyszycie?.. Nie słyszycie?..
SZEWC. Gdzież jest picie?
JEDEN Z ŁAWNIKÓW. Sza! jak gdyby grało coś...
Jakbym jakieś słyszał śpiewy...
Kolędnicy, przebrani za aniołów.
ANIOŁOWIE poza ścianą śpiewają:
Bóg się rodzi, moc truchleje,
Pan niebiosów obnażony — — —
WÓJT. Moiściewy,
widno rozum wasz to fura,
w której się złamała oś...
Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/354
Ta strona została przepisana.
NARODZINY MARCHOŁTA341