Oczywiście,
mostem kumotr jechaliście,
w moście była dziura...
Jakby dźwięk harfy.
JEDEN Z ŁAWNIKÓW. Kto ma uszy, niechaj słucha!
SZEWC. Nadstawiajcie ucha — —
STOLARZ. Nie! i mnie się coś wydaje — — —
ANIOŁOWE: Ogień krzepnie, blask ściemnieje — — WÓJT. Baje! baje!
Rozum w ludziach coraz rzadszy!
Wódka mózg wam tłoczy...
KOPIDOŁEK. Kto ma oczy, niechaj patrzy!..
SZEWC. Otwierajcie oczy!..
Widma aniołów-kolędników przesuwają się poza oknami.
MACIEK, wychodząc z komory:
Jest...
SZEWC. Nareszcie...
MACIEK. Ino bardzo źle niewieście...
ŻEBRAK. On czy ona?
MACIEK. Juścić on!
Walny zbójca!
Tęgi glon!
ŻEBRAK. Niechaj będzie pochwalona
Święta Trójca,
że nie żaden babski ród — — — —
Kiedy chrzest..?
ORGANISTA. My wiedzieli, że już jest:
chór aniołów tu go wiódł...
MACIEK. Kpiny w święte popieliny!
ORGANISTA. Nie! rzecz jest wiadoma —
ziarno to nie słoma:
od dawnej pamięci
staroświeckie głoszą mowy,
że gdy człek się rodzi nowy,
aniołowie święci
pieśni mu śpiewają
i na harfach grają;
Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/355
Ta strona została przepisana.
342CHIMERA