Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/355

Ta strona została przepisana.
342CHIMERA

Oczywiście,
mostem kumotr jechaliście,
w moście była dziura...
Jakby dźwięk harfy.
JEDEN Z ŁAWNIKÓW.  Kto ma uszy, niechaj słucha!
SZEWC.  Nadstawiajcie ucha — —
STOLARZ.  Nie! i mnie się coś wydaje — — —
ANIOŁOWE:  Ogień krzepnie, blask ściemnieje — — WÓJT.  Baje! baje!
Rozum w ludziach coraz rzadszy!
Wódka mózg wam tłoczy...
KOPIDOŁEK.  Kto ma oczy, niechaj patrzy!..
SZEWC.  Otwierajcie oczy!..

Widma aniołów-kolędników przesuwają się poza oknami.

MACIEK,  wychodząc z komory:
Jest...
SZEWC.  Nareszcie...
MACIEK.  Ino bardzo źle niewieście...
ŻEBRAK.  On czy ona?
MACIEK.  Juścić on!
Walny zbójca!
Tęgi glon!
ŻEBRAK.  Niechaj będzie pochwalona
Święta Trójca,
że nie żaden babski ród — — — —
Kiedy chrzest..?
ORGANISTA.  My wiedzieli, że już jest:
chór aniołów tu go wiódł...
MACIEK.  Kpiny w święte popieliny!
ORGANISTA.  Nie! rzecz jest wiadoma —
ziarno to nie słoma:
od dawnej pamięci
staroświeckie głoszą mowy,
że gdy człek się rodzi nowy,
aniołowie święci
pieśni mu śpiewają
i na harfach grają;