Jak pereł błyski błyskotliwa,
Na wieczny morza patrzę tan.
W dal fala mknie, w fali się żali
Coś jakby sen łkających wód,
Prócz wód nic jednak w tył i w przód,
I słucham fali łkań w odali.
Cudowna rzecz te we mgłach tła,
Widnokrąg chmur i burz bezdroże!
Godzina druga z rana gra;
Piosnkę na fletni, kotku-morze!
Piosnkę na fletni czystą, miękką,
Jak całująca statek fala;
Pod świt, co w dali się rozpala,
Piosnkę na fletni cichuteńką.
Wszystkim leżącym w tej otchłani,
Jedzonym przez wesołe rybki.
By tan zatoczyć mogli chybki,
Jedną z mych drobnych piosnek w dani!
Rzecz niewydana. W przyszły zbiór
Włożę ją z pieczą niewygasłą.
Dziś ten sardelom święcę twór,
Niech go przerobią na swe masło.
Cudowna rzecz te we mgłach tła,
Widnokrąg chmur i burz bezdroże!
Godzina druga zrana gra — —
Rzuciłem fletnię swą w morze.
Twa sława jak te wielkie zda mi się okręty,
Które — dumnych zdobywców magnetyczne tchnienie
Gnało na Atlantyków dziewicze bezdenie,
Ku wyspom złotym z baśni, w oddali zaklętej.