Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/451

Ta strona została przepisana.
438CHIMERA

Że jako żebrak z wsi do wsi, od grodów szedł do grodów,
Że jako obcy pytał dróg u obcych mu narodów,
Aż uznojony i bez sił, po mylnych radach wielu,
Po wielu nocach, wielu dniach, u ruin stał Babelu.

Olbrzymiej wieży groźny zwał w dal ciągnął się sinawą,
Po gzémsach smutnie igrał wiatr z wysoką, gęstą trawą,
A wyżej, na kamienia rzut, pień figi tkwił znędzniały,
Rosochy jego dwojgiem rąk, wzniesionych w mgle, się zdały.

Od wschodu w pniu tym zamknion był od wieków czarny Harut,
Na zachód w pniu tym zamknion był od wieków biały Marut.
Siedzieli obaj wieki tam i często, nocą, w szale
Ku gwiazdom słali klątwy złe, gdy wyły wkrąg szakale.

Do pnia Salomon przyszedł król, od wschodniej przyszedł strony.
Zapukał cicho: „Jam jest król rodzajów ludzkich czczony.
Aniele czarny, powiedz mi, gdzie życia święte zdroje?
Jaki ostatni jego cel? Pragnienie ugaś moje!“

A z drzewa zabrzmiał suchy szmer, jak w liściach lub na łące,
Gdy błyśnie, gwizdnie, wieszcząc śmierć, kosiarza ostrze lśniące:
„Cel wszego — nicość, po cóż trud, cel wszego ciemność blada,
Wszechświat olbrzymią różą jest, co z liści wciąż opada!“

I zdumiał się Salomon król, na drugą przeszedł stronę,
I znów zapukał cicho w pień, jak w chatki drzwi zamknione,
I znów powtórzył prośbę swą, a w pniu tajemną zwrotką
Drgnął filomeli tkliwy głos, tak tęskno, rzewnie, słodko:

„Cel życia — dalsze życie znów; z nad czaszek, zwłok i kości
Znów zafaluje kłosów łan, aksamit zieloności,
Tryumfem wszego — złoty dzień, radości, śpiewu chwila,
Wszechświat olbrzymią różą jest, co wiecznie się rozchyla.“

I zdumiał się Salomon król, do wschodniej szedł znów strony:
„Gdzie znaleźć,“ pytał, „zgodę, mir, harmonię, ład skończony?“
A z pnia odpowiedź brzmiała wnet: „W mogile; ta uśmierza
Sprzeczności wszech życiowych bój; kto mędrzec, tam niech zmierza.“

Powtórzył znów pytanie swe przy drugim drzewa boku,
I znów wesoło zabrzmiał głos: „Walcz wciąż, nie ustąp kroku,