Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/457

Ta strona została przepisana.
444CHIMERA
i powstaną z lodowisk biegunów, z praborów mórz, z tajemniczych pracowni tworzywa,
i spłyną w dół z niedostrzegalnych gwiazdozbiorów.
Patrzeć będziem w oddal dni przyszłych, jak przez szereg szklanych drzwi poza sobą leżących świetlic,
poprzez które nam naprzeciw nadbieży słońce, uwieńczone sadów zielenią.
Jak baldachim wonnego łoża kochanków zamrocznieją nad nami noce.
Przeszłość zniknie gdzieś w dali, jako dymy fabryczne miasta, zkąd oddawnaśmy wyjechali.
Myśli nasze będą miały bezkreśność przestworów napełnionych eterem, którym oddychają wsze światy. — —
Znużeni światem, podamy rękę Przyjaciółce, aby ztąd nas wywiodła,
i śmierć nasza będzie jako śmierć ludzi oczyszczonych. Podobna przejściu
z pokojów przesyconych dusznemi woniami do kościoła w niedziele kwietnią.
Podobna wstąpieniu na statek pośród wiania proporców i przy orkiestr odgłosach.
Podobna wyruszaniu wojska do ziem zdobytych, pośród kwiecia sypiącego się z okien.
Podobna radosnej odpowiedzi chóru po słowach księdza zamglonych tajemnicą.
Podobna całunkowi, który trwać będzie dłużej niźli światów systemy,
podobna wykrzykowi wszech pieśni, skrytych we wszech minionych i przyszłych duszach i światach,
podobna zlaniu się wszech minionych i przyszłych dni i nocy w jedyny dzień, co mieć nocy nie będzie.
Bracia, z ręki do ręki podawajmy wino silnych w swej czarze.
Gwiazd, co na nie dżdżyły w kwitnienia porze, niech nam ono nadżdży w źrenice.
Kaźń słabych będzie, że zapomną imienia swego przy przebudzeniu,
a nagroda silnych, że i w oćmie świetlistej wspomną o ostrowiu swojej niewoli.
Otokar Brzezina.