Od księżycowych lśnień świetlaniej mu, niż w dzień.
Wszystkich tęsknot swych bólem umiłował tę kulę.
Nad morzem lśni jej sierp, jak z nieba nakaz: — Cierp!
Faluj i tęsknij, wodo! — szepcze poświatą młodą.
Ocean rzuca ląd, zbiera tęsknicy wrząt
I rozpienioną rosą wybucha ku niebiosom.
Otom z otchłani wskrzesł! Otom jest bezmiar łez!
Płaczę bólów Gehenną, o Seleno, Seleno!
Od głębinowych den, po wierzch mię wzięłaś w len
Świetlanością promienną, o Seleno, Seleno!
Jak zaświatowa baśń, twoja srebrzysta jaśń
Umiłowania łuną świeci mi, Luno, Luno!..
Tak los ciążeniem sprzągł odmęt i Luny krąg.
Nakazał tryskać falom wwyż ku nadziemskim dalom.
Wyżyna, głąb’ i ląd: trójfalowania prąd,
Jakoby trójrytmiczny oddech oceaniczny.
Raz fala mknie na brzeg, drugi jej — w otchłań bieg,
A trzecia wód tęsknica — do Seleny, księżyca.
Od lądu — w przestwór gna, do własnej głębi dna,
I od głębi, od wnętrza — do Seleny toń spiętrza.
Ze wszystkich świata stron ocean rzekom schron.
Sam, tułaczo, w dnie, noce, kłębi się i szamoce.
Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/466
Ta strona została przepisana.
TRÓJRYTM453
Jan Lemański.