Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/488

Ta strona została przepisana.
ANTOLOGIA475
Wy, coście w najgrubszy łom granitu zaklętą iskrę żywą widzieli w nieustających a strasznych zapasach z fatalizmem kamiennym;
wy, których niewidzialna miłość, sroga a pełna łaski, rozkazywała rytmowi jej płomienień i zagasań, i potęgowała jej moc walką, — aż, rozpaliwszy głaz do rubinu, buchnęła wreszcie wyzwolonym ogniem czystej duszy!
Wy, coście tę duszę czystą już, lecz niemą, drżącą w zimnie swej nagości, obłąkaną nagłym zjawem lic świata, wprowadzili do cisz niemowlęcych, na czubach kołysali drzew, owiali pelikakanowym tchem, utkali jej nowe ciało, z ognia i lodu, z jawy i snu!

Czarodzieje! Bogowie! Ojce!

Szatani pokus i Anioły Stróże!
Sędziowie i kaci!
Zmartwychwstańcy i wskrzesiciele!
Tryumfatorzy i zbawcy!
Drwiąco uśmiechnięte drogowskazy!
Nieprzejednane święte Przyjacioły!
Argusowa straży nadludzkich pogranicz!
Stulica Miłości!
NIECH SIĘ DOPEŁNI CUD!

Oto zakipiała czara niebieskiej żądzy!
Oto chmury zapala płomień tęsknoty wezbranej!
Anioł chce się narodzić!
Czołem rogatem potrzykroć bije we wrota!
Ser em sieroty potrzykroć wznosi błaganie!
Dłońmi czujnemi potrzykroć mroki przetrząsa —
Chwycił się wrót —
Bramami nieba wstrząsa —
— W imię Światłości, co bramy nieba otwiera,
OTWÓRZCIE DOM!

Wielkie Anioły!
Poszóstne rozsuńcie skrzydła —
Niech śmiałka rozstrzeli krzyżowy strzał waszych ócz —
W bezkresy zórz,
A światło świata wieczyste skrzydlatym oczom zaświeci,
GDY SIĘ DOPEŁNI CUD.

Marya Komornicka.