Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/549

Ta strona została przepisana.
536CHIMERA

z nią, gdy jęła „próbować sił jego ziemskich — (List do Sof. I, 10 — 18). Później jeszcze, Heloizy imię jej nadał „przez pamięć na straszną oną słonecznicę piękności, która jednego z najpotężniejszych... mistrzów słowa „oczarowała — i od celów myśli odwróciwszy, sił rozjaśniających wiedzę ludzką pozbawiła“ (List do Remb. 7517–27). Groził jej — nieraz zapewne — „spiorunowaniem i spaleniem przez prawdę aż — aż do garsteczki prochu“ (List do Sof. III, 12 — 15), i W. Stattlerowi, żądając dla niej przychylności, zalecał jednak: „czyń to, co ja, bądź z miłością, ale groźny.“

Nie była to zatem miłość w zwykłem słowa tego znaczeniu, miłość ziemska, ludzka, zaślepiona, miłość z pragnieniem posiadania i wzajemności nierozerwalnie związana, w tych ostatnich cel swój i rozwiązanie widząca[1]. „Anioł ognisty,“ ów „anioł lewy“ (Bieg. Pam. J. Sł., 19) poruszał wprawdzie niekiedy dawną ziemskich uczuć strunę[2], ale poeta otrząsał się szybko z krótkich paroksyzmów „omamienia ciałem“ (Kr. D. IV, 2, XLVI — XLVII), zapatrzony

    ...... jeszcze blisko pod kolany
    Twemi — ten świat piekielny formy — rozwahany,
    Nieustalony — w ciągłej rodzący się męce
    Mgłami cię oblatuje — sny jakieś zwierzęce
    Nastręcza...
    Niewyd. uryw. z Teog., — u Tretiaka. II, 305).
    Odnosi się to pozornie do drugiego wcielenia Sofosa w „dziecku indyjskiem,“ w łaściwie wszakże wyraża aktualne spostrzeżenia poety.

  1. Miłośnicy anegdot buduarowych, odnalazłszy ten właśnie zmysłowo-sentymentalny rodzaj uczucia w stosunku Słowackiego z p. Bobrową, jęli insynuować analogiczny odcień we wszystkich jego późniejszych znajomościach lub przyjaźniach kobiecych, czy to z Andaluską w Pornic (Hoesick), czy z panią Reitzenhaimową w Paryżu (tenże, oraz Tretiak. II. 155). czyniąc z poety niepoprawnego don Juana. I Węgierska nie uniknęła domyślnika (Hoesick. III. 389), a jeśli oszczędzono jej insynuacji wyraźnej, to dla tego, że mało co o niej wiedziano.
  2. Świadczą o tem, w utworach mniej lub więcej z postacią Węgierskiej związanych, zdarzające się, rzadko zresztą, zbyt widocznie subjektywne wybuchy. W Teogonii, przy opowieści, jak Szczęsny z Sofosem „wieczni — na rzece czasu błękitnej — łabędzie“ płyną w parze (406–7) — wyraźnie osobistym żalem i smętną zazdrością dźwięczy rzucony ubocznie okrzyk: „Boże, o jakże szczęśliwi!“ — Bardziej jeszcze osobisty i bardziej namiętny ton żalu za jakiemś możebnem, a teraz już niepowrotnie straconem szczęściem ziemskiem wybrzmiewa, z poza ogólniejszej treści, w Poecie i natchnieniu:
    Lecz ty aż teraz, jak krzyż zapalonjy,
    Przyszłaś, kiedy ja wichrem nieszczęść zbity
    I tak jak sztandar kulami zniszczony,
    I tak jako hełm Hektora bez kity,
    I tak jak harfa, co straciła tony.
    I tak jako trup w grobowcu odkryty,
    Na bezlitosne wystawiony wzroki
    I tak widzący swój zgon, jak proroki,