Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/550

Ta strona została przepisana.
SOFOS...537


w „pierwiastki słoneczne“ tej, która „swojem zrobiła zjawieniem,“ że dusza jego „na nowe się wzmogła loty i nowym buchnęła płomieniem“[1] (Kr. D., I, I, XIX). Dantejskie to jakieś raczej, z Vita

    Walę się w prochu... Gdzie byłaś, siostrzana
    Duszo, kiedym ja cierpiał?...
    ————————
    Gdzie byłaś, gdym tu nareszcie za karę
    I za ostatni los — z potęgą słowa
    Wstał...
    Gdzieindziej, w Królu Duchu (1, 2, XXIV — XXVI), jakże ten nagły wichr żądzy, ogarniający nocą na wezgłowiu Popiela-Rytygiera na myśl o Wandzie (która jest jeszcze jedną poetycką transpozycyą Węgierskiej) nie wyobraźni już tworem trąci, lecz własną, z życia reminiscencyą:
    Na piersiach darłem skórzane odzienie,
    Ale do łoża byłem jak przykuty.
    Wtem ona weszła w te straszne płomienie
    Jak duch tęczami różnemi osnuty;
    Nad nią niby z gwiazd grających pierścienie
    Wiązały jedną pieśń na różne nuty —
    Dzwoniące, cudne! jakieś gwiazdy śliczne!
    Niby powietrzne narzędzia muzyczne.

    Słysząc te głosy, z któremi dziewczyna
    Szła na mnie, z ciała mego wyleciałem.
    A ona w ogniu czerwona i sina
    Obracająca powietrznym chorałem
    Jako skrzydłami powietrznego młyna
    Kręcąc... przywiodła duch — że włosy rwałem.
    Przez wszystkie jęki i tony i zmiany
    Idący za nią w toń — jak zwarjownay...
    Jakiż wreszcie głos serca, głos ciała skarżącego się słychać — mimo skomplikowanych i pozornie innych znaczeń — w owych niejednokrotnych tęsknicy westchnieniach:
    zawsze jedną tę serdeczną ranę
    Przyciśniesz w piersi rękami obiema —
    Tę jedną smętną ranę — że Jej niema!
    (Kr. D., 1, 1, XIII).
    Albo później — po odsunięciu się już od Węgierskiej:
    Jakaś mię smętność — dawną moją jędzą
    Będąca, wzięta nad letejską rzeką —
    Znów ogarnęła, i westchnęło łono
    Za jakąś... dawno — w błękitach zjawioną...
    (Kr. D., IV, 2, X).

  1. Prof. Tretiak — acz bałamutnie zlewając w jedno, za przykładem prof. Małeckiego, dwie zupełnie różne i przeciw stawiące się sobie postacie: „umiłowaną odtąd i na wieki, u oraz „wid... Piękność... córkę Słowa“ — zauważa słusznie i dziwnie tym razem wrażliwie, iż dwa podsuwane im znaczenia (Ojczyzny i Bogarodzicy) nie wyczerpują bynajmniej ich zmiennej migotliwej treści i że oprócz tych znaczeń głównych można dojrzeć jeszcze wielu innych: des ewig weiblichen, „piękności tej, która napełnia zapałem