Nuova i Raju, było uczucie; poeta kochał nie kobietę, lecz to, czego mu ona była objawieniem, to, co w duchu dawno przeczuwał, a czego wspomnienie nagle, olśniewająco piękność jej w nim rozbudziła: kochał swe własne, stworzone za jej podnietą pragnienie, swój ideał marzony niepewnie i naraz w całej ujrzany świetności. Ale gdy Dant, sam już ze swojem marzeniem, bez sprawdzianu realnego, nie znał granic idealizacyi i na najwyższe szczeble niebiańskie swą Beatryczę prowadził, Słowacki narażony był na ciągłe konfrontacje ideału z rzeczywistością, na nieodzownie płynące ztąd rozdźwięki i zawody, na własne zachwiania się i „stchórzenia serdeczne“ (Kr. D., IV, 2, XLVI), na apostolskie wreszcie wysiłki, aby postać żywą aż ku błękitnym dźwignąć marzenia swego sferom. Waryant jeden w Zborowskim (po w. 450; Bieg. str. 164) zwięźle oddaje tę uczuć komplikację:
Zaprawdę, jam ją widział gdzieś. Szedłem przez wały
Do niej, jak ogień się darłem,
A teraz jestem nieśmiały.
Tęcze ducha rozpostarłem.
Abyjej oczom stanąć w całym blasku.
Aby w całej piękności ducha zobaczyła
Postać moją.. Gdzie się ruszy,
Staję przed nią słońcem duszy.
Piękności przydałem duchowi,
Aby się przed nią jak anioł postawił,
Zaraz porwał.
Wnętrze się moje ubrało
W piękność i w moc i odwagę...
I zatrwożyło się ciało
I cofa się jak wąż od niej...
Ścieranie się takie marzenia z życiem nie mogło trwać długo. Słowacki — wbrew lekkiemu traktowaniu przez historyków literatury jest „gmachu anielstwa“ — nie był w epoce owej zdolny do żadnych kompromisów. Jedno więc musiało chwilowo przynajmniej zabić drugie. Zwyciężyła wizya duszna, wizya „prawd objawicielki,“ „uczuć kapłanki“; — kobieta, która „zwątpiła,“ i „niby obumarła“ na apostolskie wezwania, i okazała się niezdolną do „wysokości w duchu trwającej,“ — musiała ustąpić. Chwila rozstania ciężka była niewątpliwie. O uczuciach Węgierskiej mniej wiemy. List do So-
i w struny wszystkie duchów naszych trąca.“ — To właśnie widział Słowacki w Węgierskiej, tego wydawała mu się uosobieniem czy możliwością — I dlatego, ilekroć tworzył jakie zjawisko kobiece, zawsze ona stawała mu przed oczyma i tą lub ową swą cechą znaczyła w nowym utworze obrazy z Apokalipsy czy zkądinąd czerpane. Ten to czynnik indywidualny, te ślady żywej istoty nadawały widzeniom poety ową zmienność dyamentowych blasków,“ i mąciły nieraz jedne z drugiemi.