w chwili owego przełomowego „oświecenia ogniami niebieskiemi,“ widzimy go „wahającego się z wydaniem tej księgi,“ pogrążonego w pracy nad nią i „będącego właśnie w połowie tej ewangelii, która jej ostatnie karty zamyka“ (Bieg. Wyki. nauki, 1168–10). Jednocześnie czuł potrzebę rozwinięcia swej filozofii ducha aż do ostatnich konsekwencyj, przeprowadzenia jej przez przeszłość ludzką i teraźniejszość aż do finalnych ducha celów, rozwiązania różnych jej wyników i zastosowań, religijnych, naukowych, etycznych, społecznych, politycznych, ustalenia jednem słowem całej nauki, aby odtąd „przeciwnicy prawdy i wrogi wszelkiego duchowego ruchu w narodzie“ nie mogli już „szkodzić idei, kładąc na karb jej to, co było fałszem, pomyłką albo oszukaństwem sektarzy“ (Bieg. Pam. 36). W reszcie, widział konieczność zwalczania zarzutów, odtrącania napaści, wykazywania błędów w poglądach przeciwników, aby nawet z tej negatywnej strony dopomódz swemu apostolatowi. Wszystko to wydawało mu się jednako pilnem, jednako nieodkładalnem, wszystko naraz tłoczyło się do głowy, zajmowało myśli, domagało się sformułowania — i wywoływało owe urywane, niekończone często, niesystematyczne, odręczne notaty, dyalogi, wykłady, parabole, kazania, polemiki, rozproszone po notatnikach oraz oddzielnych ćwiartkach i arkuszach.
Taka była atmosfera duszna poety od powrotu z Pornic w roku 1844 aż do owego widzenia ogni niebieskich w kwietniu 1845 r., atmosfera wyłącznie pragnieniem „prawdy“ wypełniona, żadnym „wymyśleniom“ poetyckim niesprzyjająca, żadnych nieznosząca zboczeń, wszystkie myśli, chcenia, marzenia ku jednemu świetlnemu kierująca punktowi. To też jedyny w tym okresie czasu zrodzony utwór poetycki, którybyśmy raczej Listem apostolskim do Sofosa niż Teogonią nazwali, nie potrzebował być nawet żadną „przeróbką“ z owych powstających jednocześnie zapisek prozaicznych. Co urywki prozy streszczały tylko, to szerzej, pełniej żyło w duchu poety, to tak despotycznie nim rządziło, że zbyteczne było jakiekolwiek notat pośrednictwo. Poeta zaczął pieśń swą „cicho“ — i wnet „anioł“ jedynie wiodącej go wtedy „logiki“ skierował tok wierszy w swoje łożysko i uczynił z poematu wierne odbicie wyłącznych w owym czasie preokupacyj dusznych twórcy, wierne — w odpowiednich ustępach — powtórzenie owych różnych notat i „rozmów.“ Podobnież jałowem i bezcelowem jest doszukiwanie się w t. zw. III akcie Zborowskiego przeróbek z Genezis. Zbieżności i analogie tłómaczy dostatecznie potęga fascynacyi, z jaką niektóre wizye i obrazy, acz raz
Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/563
Ta strona została przepisana.
550CHIMERA