Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/573

Ta strona została przepisana.
560CHIMERA

Boga przyszło do pracy, a mam tę chwilę, że niby z jakąś rozpaczą rzucam się do papieru, chcąc garściami duszę moją rzucać na ludzi, przemieniać ich w siebie, nadgryzać im ciało, aż ich urobię podobnych najpiękniejszym ze śmiertelnych...“ O jakich-ż to „najpiękniejszych“ mogła być mowa, jeśli nie o „świętej postaci“ Króla Agisa, „na której leży ducha namaszczenie;“ jeśli nie o tym tak cudnie, tak niebiańsko rubasznym „panu Czarnym,“ „orle — o „czystem sercu łabędziem;“ jeśli wreszcie, nie o owym „najśmielszym z rycerzy,“ który ojczyźnie „był do końca wierny“ i różnej nędzy dla niej kosztował, jeśli nie o Beniowskim z fragmentów dramatycznych?
Co do Agezylausza, sen zapisany w czerwonej książeczce pod datą 14/15 kwietnia 1845 r. (a umieszczony w końcowej scenie III aktu), oraz dwa przytoczone przez prof. Tretiaka listy do matki (z 16/IV i z 30/XI 1844), stwierdzają dostatecznie, iż dramat pisany był w r. 1843 i pierwszej połowie 1844, przed drugim wyjazdem do Pornic, a co najwyżej kończony lub poprawiany po powrocie ztamtąd. Że, mimo wzmianki o Królu Agisie w liście do matki z 5/II 1835, Agezylausz jął się kształtować dopiero po „transfiguracyi,“ świadczy cały ton utworu oraz charakter głównej postaci.
Tworzenie Zawiszy Czarnego szerszy obejmuje okres czasu. Pierwsza redakcya dramatu, którą p. A. Górski (1906.) na drugiem miejscu (od str. 61) postawił i „odmienną“ nazwał, rodzić się jęła jeszcze w trakcie pisania Snu srebrnego Salomei. Ton jej pobrzmiewa wyraźnie już w liście do matki z d. 18 III 1843, w czysto osobistem wyznaniu poety: „...jeżeli ty mi, droga, przygotujesz jaką dobrą żonę i za rękę ją wprowadzisz i posadzisz przy mnie, przy Wielkanocnym stole, nie odwrócę się od niej zmarszczony, chyba że się ona zmarszczy, widząc mnie cokolwiek podszarzałego na służbie Bożej żołnierza... Jeżeli więc to będzie jaka Byronianka, to niech sobie idzie szukać cienia mojego na skale Leukady, i pod kolumnami Ateńskiemi, i z przeszłym Julem niech się żeni... bo teraźniejszy chce uśmiechu na ustach kobiety, dobroci, prostoty i spokojności serca. Lecz to szczęście ziemskie jest tylko podrzędną rzeczą i wiedzą o tem wszyscy, którzy tylko za szczęściem gonili, i którym ten owoc w ustach zgorzkniał... albo ci, którzy go nie otrzymali i dotąd cierpią...“ Ten „podszarzały na służbie Bożej żołnierz,“ te poglądy na kobietę i miłość, ten smutek finalny, — wszystko to tak echowo odpowiada całemu nastrojowi owej pierwszej redakcyi dramatu, że niewątpliwie w tem właśnie usposobieniu i w tym samym czasie zaczęła się ona kształtować. W rok przeszło później znajdujemy znowu — i to wyraźniejsze — echo dramatu w liście do matki