nadziei[1], do wypadków z 29 listopada 1844 roku (ed. Górskiego, str. 16):
Nie obaczycie więcej takiego mocarza,
Który bez miecza... sercem narody wojował...
I duchy swe wywołał z wiatru i z cmentarza,
A te, które przeciwne, do ziemi pochował
I w ciągłym cztery wieki utrzymywał spaniu
I sprzeciwił się nawet teraz... zmartwychwstaniu...
Od straszliwego ducha odwracajmy oczy,
Prędzej go zobaczymy... niżbyśmy żądali,
Bo jako piorun nagle z pod ziemi wyskoczy,
Jak kądziel się na wietrze wypadków zapali
I z ranami polskiemi starą pierś pokaże
I otoczą go wkoło Litewscy guślarze.
Przeciw niemu... ten drugi duch... przez ciernie, osty
I przez żywota drogę... męczeńską przechodzi...
Jako leżąca owca u pasterza — prosty
Jak łąka... zatopiony długo od powodzi
Niewinny...
Ta wreszcie — spowodowana poznaniem Węgierskiej — zupełna zmiana w scenie pierwszego spotkania Zawiszy z Laurą, to piorunowe olśnienie bohatera jej pięknością (str. 38), to odjęcie Laurze licznych w pierwszej redakcyi cech płochości, a nadanie jej charakteru niewysłownie prostego i entuzyastycznego, ten nakoniec, przypominający wyrażenia i listu do Sofosa, i poemaciku Poeta i natchnienie, dyalog znaczący:
Zawisza. Piękną jestes — a więc masz już świętości połowę,
Dostań drugiej.
Laura. Jakże to?
Zawisza. Bądź przez serce natchniętą
I otwórz sobie sama wrota dyamentowe —
Ja tobie niepomogę...[2] Od jakiegoś ja czasu
Jestem przez ciemne duchy... za ramiona chwytany,
Oczy mam pełne ognia — a hełm pełen hałasu...
Wcześniejsza tedy[3] redakcya Zawiszy, nazwana u Górskiego „odmienną,“ przypadałaby na rok 1843 i pierwszą połową 1844; póź-