Fryderyk srebrny puhar[1] napełniony ziemią polską i — jak opowiada Karasowski — zaklinano go, aby nigdy nie zapomniał o swej Ojczyźnie i swych przyjaciołach, dokądkolwiekby się obrócił. Z sercem przepełnionem bólem opuścił Chopin Ojczyznę, rodziców, przyjaciół i swój „ideał“, zerwał z całą swoją młodością i ruszył w świat, zbrojny jedynie w swoją sztukę gry na fortepianie i w piękne sny muzyczne, przepełniające jego duszę.
W Kaliszu przyłączył się do niego jego wierny Tytus i obaj udali się do Wrocławia, gdzie spędzili cztery dni, chodząc do teatru i słuchając muzyki. Tam też Chopin pewnego wieczoru grał niespodziewanie dwie części swego koncertu E-moll, zastępując ztremowanego amatora. W Dreźnie, gdzie stanęli 10-go listopada, znowu rozkoszowali się muzyką. Chopin zaproszony na wieczór do doktora Kreyssiga, zdumiał się, zauważywszy mnóstwo pań, zbrojnych w druty do robienia pończoch, które podczas pauz w popisach muzycznych puszczano energicznie w ruch. Fryderyk bywał na operach Aubera i Rossini'ego, słyszał na koncercie skrzypka włoskiego Rollę i wiolonczelistów Dotzauera i Kummera; wiolonczela była jego ulubionym instrumentem. Rubini, brat słynnego tenora, zapoznał się z nim i obiecał mu ważne listy polecające na wypadek, gdyby chciał zwiedzić Włochy. W Dreźnie spotkał się Chopin znowu z Klenglem, który mu oświadczył, że grę jego stawia na równi z grą Johna Field'a, co Chopinowi oczywiście bardzo pochlebiło. Zaglądnięto jeszcze raz do Pragi, a w listopadzie przybył Chopin do Wiednia. Z całą wiarą w siebie spodziewał się tam powtórnie swych pierwszych sukcesów, tym razem jednak spotykał go zawód po zawodzie. Haslinger przyjął go bardzo chłodno
- ↑ Stara pisownia.