i chciał drukować jego warjacje i jego koncert tylko pod tym warunkiem, że mu je Chopin da bezpłatnie. Było to pierwsze starcie się Chopina z nienawistnem plemieniem wydawców; od tej chwili Chopin w stosunkach z nimi przyjmuje jako motto uprzejmą dewizę „Płać, bydlę!", której też całe życie wiernie się trzymał; w sprawach pieniężnych Chopin był bardzo dziwny. Większa część jego obszernej korespondencji traktuje o zwyczajach i obyczajach nakładców. „Bydlę“ — to najłagodniejsze jeszcze wyrażenie, najczęściej nazywa ich Chopin „żydami“. Był to jednak Polak do szpiku kości.
Swoich przyjaciół, rodziny Blahetków, w Wiedniu nie miał — byli wówczas w Sztutgardzie — i wogóle drugi jego pobyt w stolicy Austrji nie był tak przyjemny, jak pierwszy. Nie uzyskał ani jednego korzystnego „engagement“ a na dobitkę jego drugie ja, jego Tytus, musiał wracać do Polski, aby wstąpić w szeregi powstańców — (30-go listopada). Listy jego wymownie świadczą o niepokoju, jaki wówczas przeżywał i o trwodze, jaka ogarniała go na myśl o losie rodziców. Setki razy myślał, aby, porzuciwszy swoje marzenia artystyczne, pospieszyć do kraju i bić się za Ojczyznę. Nie zrobił tego, a jego brak decyzji — nie było to tchórzostwo — wyszedł na korzyść nam wszystkim. Swój patrjotyzm i obcowanie całego swego bohaterskiego ducha przelał Chopin w „Polonezy“. Tylko dzięki temu posiadamy je i szczęśliwi jesteśmy, że Chopin nie służył jako cel pierwszemu lepszemu Kozakowi. Odwagi duchowej nie brak mu było. Nie trzeba wciąż szydzić z przedziwnej delikatności jego organizmu. Listy, które pisywał do rodziców i do Matuszyńskiego. a zwłaszcza już listy do rodziców nie brzmią bynajmniej bardzo rozpa-
Strona:Chopin- człowiek i artysta.djvu/039
Ta strona została uwierzytelniona.