Strona:Ciernistym szlakiem.pdf/12

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zawsze w czemś ulżyć, coś ułatwić można, gdy się ma dobrych wspólników.
— Czy pani takich wspólników poszukuje?
— Nie, bom ja tu nieznana, miejscowych stosunków nieświadoma, ale jako wspólniczka chętniebym przystała do tych, co w jakikolwiek sposób starają się złagodzić cierpienie, czy coś ułatwić bohaterskim męczennikom za wiarę.
— Trudno coś dla nich uczynić, bo szpiegostwo i kontrola najściślejsza wszelką działalność tamują, mimo to jednak czasem coś uda się zrobić.
— Gdy pan posłyszy o możności przyjścia im z pomocą, niech mi pan powie.
— Dobrze; tylko zawsze i we wszystkiem tajemnica, najgłębsza tajemnica.
— Potrafię ją zachować, niech pan będzie spokojny.
— Dziękuje za obietnicę. Na początek niech się pani postara bliżej poznać z miejscowym proboszczem, zacny to kapłan, pełen poświęcenia, a kapłańskiej pomocy najbardziej tu trzeba.
— Czyż się nie obawiają odpowiedzialności?
— Zobaczy pani i sama się przekona.
Wstawano od stołu, przeszli więc do sąsiedniego pokoju i zajęli dwa odosobnione krzesełka. To ciekawe, to zazdrosne biegły ku nim spojrzenia, lecz tego nie widzieli, pochłonięci rozmową. Krasnodębski w żywych słowach malował obraz grozy i rozpaczy, na jaki dziś właśnie natknął się w przejeździe przez wieś unicką. Na dom osieroconej przez wywiezienie do Rosji męża, dzielnego wyznawcy wiary, biednej wyrobnicy, napadło podczas jej nieobecności kilku strażników, by porwać dwoje znajdujących się bez chrztu prawosławnego dzie-