Strona:Ciernistym szlakiem.pdf/13

Ta strona została uwierzytelniona.

ci. Dwunastoletnia dziewczynka, na której opiece te dzieci zostały, starsze trzyletnie ukryła w kurniku, a młodsze chwyciwszy na ręce, w niebogłosy ratunku wołała. I nastąpiła okropna scena wydzierania zanoszącego się od płaczu maleństwa z rąk dwunastoletniego dziecka. Straszny widok, rozdzierające serca krzyki rozpaczy, aż dziecię ze słabych rąk wydarte, owinięto w szynel i co tchu poniesiono jako zdobycz triumfalną do popa.
— Jakie to okropne! szepnęła Krystyna, usiłując powstrzymać łzy do oczu napływające; i nie można było ratować?
— Nie było sposobu, kilka kobiet nadbiegło, ale je brutalnie odepchnięto i poturbowano. Mnie, gdym nadjeżdżał, kulką pogrożono... oni są panami położenia. Ale nie koniec okrucieństwu. Dziewczynkę, co tak dzielnie broniła, rozciągnięto na ziemi i bito, ach, jak bito okrutnie, straszliwie! Skatowane dziecko pewnie żyć nie będzie, a gdyby żyło, pozostanie kaleką, bo ręce jej połamano. A trzebaż było widzieć matkę nieszczęśliwą, gdy ujrzała jedno swe dziecko we krwi, a drugie przez wrogów porwane. Pobiegła za tem drugiem, by je od hańby prawosławia ocalić, pobiegła wołając, że ono już po katolicku ochrzczone. Niestety, było już za późno! Wnet zetknęła się ze strażnikiem, który jej dziecko przez popa ochrzczone odwoził!... Krew stygnie w żyłach, gdy na taką boleść się patrzy, uczucie czci przejmuje, gdy się widzi takie bohaterskie do wiary przywiązanie. Toż i tej kobiecie zabrano na kontrybucję jedyną krowę — karmicielkę, owieczki i co tylko znaleziono w biednej izdebce, ona jednak dobrowolnie ochrzcić dzieci nie dała.
— O! tak, szepnęła Krystyna, miejmy nadzieję, że