Strona:Cyd.djvu/021

Ta strona została uwierzytelniona.
DON GOMEZ
(z dobytą szpadą)
Ty chcesz czego?

Czegóż ty chcesz dokonać tem słabem ramieniem?

(składają się).

DON DIEGO
(któremu szpada wypadła z dłoni)
O Boże, — siły uszły; — słaba dłoń, — znużona...


DON GOMEZ
Broń twą zabiorę. — Nie. — Zbyt byłbyś dumny,

próżność sycący twoją na moich trofeach.
Zabierz ją. — — Teraz księcia krwi możesz pouczać.
A zacznij twą naukę od powieści życia;
życie opowiedz twoje — i wspomnij niebawem:
jakoś wpadł ze mną w zwadę, rej chcąc wodzić jadem
języka w pustych bredniach; — czemu ja kres kładę,
zrumieniwszy policzkiem lica nazbyt blade.


SCENA 4.

DON DIEGO
(sam)
O starości okrutna, — bezwstydna niemocy!

Czyliż żyłem lat tyle, bym w hańbie dni konał?
Wojny nademną przeszły, — ostała siwizna
na mych trudów oznakę; laur dała ojczyzna, —
a laur, dzisiaj zdeptany nogą przeciwnika,
wszystką cześć mego domu w grób nędzy zamyka. —
Ojczyzno, ocalona tylekroć tą ręką,