Strona:Cyd.djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.

dosięga głową tronu;
wart więcej czci pokłonu,
niżeli król, czy książę!
To on! Ten zdawna upragniony,
mój rycerz, Święty Jerzy!!
Wódz, na którego naród czeka!
W którego naród cały wierzy!
Kocham go, już niekryję
miłości, ni się wstydzę;
nie mojem to zadaniem
by zwodzić serce czyje.
Ogień ten wielki widzę,
gdy niem dziś sama płonę:
Żegnajcie, — bądźcie zdrowe
miłości sny szalone!
Po życie sięgnę nowe:
we szczęściu ludu mego
w bólu i łzach święcone.

(oddalają się).

SCENA 4.
SZIMENA, ELWIRA.

SZIMENA
O Boże, Boże, mocny Boże.

W rozsterce, wciąż w rozsterce.
Sama się własną wolą trwożę:
wola zabija serce.

O dolo, dolo, sroga dolo,
czyż kochać mam mordercę?
Żądze mię palą, myśli bolą;