Strona:Cyklista na wycieczkach. Lwów-Gdańsk.pdf/12

Ta strona została uwierzytelniona.

zkąd rozpościerał się istotnie prześliczny widok, droga bowiem, którą przejechaliśmy dotąd, była bardzo nieciekawa. Napisy i szyldy wszystkie i wszędzie tylko niemieckie, a między temi jeden nas szczególnie uderzył: „Otto Sapiecha ― Privat Secreter“.
― Czy to polak? ― zapytałem jakiegoś przechodnia.
― On bil polak ― odpowiedziano mi na to.
Natomiast spotkała nas tam inna prawdziwie przyjemna niespodzianka. Jegomość ów, który powiedział nam: „Sapiecha bil polak“, wskazał nam hotel p. Drzymalskiego, gdzie można napić się kawy. Zbliżamy się tam i słyszyny fortepian i głos niewieści śpiewający. Porzucamy przeto nasze maszyny i jak szaleni pędzimy na górę. Oto właścicielka hotelu, żona niemca Drzymalskiego, który słowa nie rozumie po polsku, śpiewa pieśń w naszym języku a ma taki wyraz twarzy i taki blask jej bije z oczu, że się ją mimowoli w rękę ucałować pragnie. Zadziwiona naszem obcesowem zachowaniem się, rozgadała się po chwili. Nuty, te jedyne polskie nuty dostała od księdza wikarego, który je przywiózł z Krakowa; innych nie posiada. Towarzysz mój przyrzekł jej za powrotem przysłać małą biblioteczkę muzyczną, a ja zyskałem przysięgę, że choć oj-