Strona:Cyklista na wycieczkach. Lwów-Gdańsk.pdf/13

Ta strona została uwierzytelniona.

ciec niemiec, to ona pierwszego syna, jakiego mieć będzie wychowa po swojsku. Piękna pani Drzymalska zarumieniła się po białka, ale jestem powien, że słowa dotrzyma.
Bez przygód i szczegółów, o którychby wspominać warto, minęliśmy wspaniały, podobno jeden z największych w Europie, most w Tczewie (Dirschau), na którym jest dozorcą polak, i bardzo późno, już dobrze po północy stanęliśmy w Gdańsku. W ciągu dnia zrobiliśmy około 156 kilometrów a cyklometr wskazuje ich 410 od chwili wyjazdu z Rzeszowa. Z powodu jarmarku św. Dominika mieliśmy trudność ze znalezieniem noclegu, nareszcie dostaliśmy go na Langengasse w hotelu petersburskim i, co za traf szczęśliwy, właścicielem jest polak Czarnecki, a buchalterem też polak A. M. Bielawski. Czuliśmy się tam więc jak w domu.
We środę, dnia 5 sierpnia, pomimo zmęczenia, po tak forsownej jeździe wczorajszej, zerwaliśmy się rano, tak pilno nam było do morza. A morze ― to marzenie moje od lat najmłodszych. O moje drogie kółko! jakżesz cię kocham i jak ci wdzięczny jestem, żeś mi to umożliwiło! Czyż taki chudopachołek jak ja, byłby tam kiedy? Czyż miał bym odwagę wybrać się w taką podróż koleją i narazić na podobne wydatki?