Strona:Cyklista na wycieczkach. Lwów-Gdańsk.pdf/15

Ta strona została uwierzytelniona.

mijmy się brzegiem i tem, co się tam widzi, a nadewszystko wykąpmy się w morzu.
Idziemy do łazienek i na wstępie zaraz napotykamy dwóch lwowian, dr. Czarnika i kupca, Dydyńskiego. Na wielkiej czarnej tablicy czytamy; „Temperatura powietrza 20, wody 25“, ależ to zachwycające! Mały chłopak podaje mi bieliznę, rozrywam na sobie ubranie i jestem w morzu ― kąpię się i czekam na pierwszą falę, ale fale nie przychodzą, morze nadzwyczaj spokojne.
Na brzegu też nowe dla mnie, a niezwykłe widoki. Małe dziecięta boso, w spodeńkach lub majteczkach zawiniętych, jak można najwyżej, z rydelkiem w jednej, a blaszanką w drugiej ręce, uwijają się, zbierając muszle lub bawiąc się w piasku. A wszystko takie zdrowe. Czemuż tu moich dzieci niema i nie będzie ― boć trudno je zabrać na rower?!. Ta myśl na chwilę psuje mi humor i odbiera fantazję. Cokolwiek dalej od brzegu zbierają się starsi. Przychodzi taki sobie pan elegancki, lub dama arcy­‑dystyngowana, patrzę ― pogrzebią trochę nogą w piasku, i buch! leży jak długi i godzinami sobie wygrzewa się na słońcu. Ha, myślę, musi to być dobre ― więc też czynię tak samo — grzebię dołek nogą ― urządzam z piasku poduszkę i leżę. — Rozkosze!..