Strona:Cyklista na wycieczkach. Lwów-Gdańsk.pdf/27

Ta strona została uwierzytelniona.

nik i nadzorca „mysiej wieży“ w Kruświcy. Nie od rzeczy tu może wspomnieć rozmowę, jaką miałem w Toruniu, przewożąc się na drugą stronę Wisły do kąpieli:
― Czy pan polak? ― zapytałem jakiegoś robotnika.
― Polak, panie!
― Coś tu mało słychać polskiej mowy?
― Bo nas starych coraz mniej ― a młodzi się wstydzą.
― Czegoż się wstydzą! ― polskiej mowy?
― A tak panie, bo im w szkole przewracają w głowie, i uważają to za podłą mowę, chłopską mowę.
― A u pana w domu tak samo?
― Tak samo panie ― ja do dzieci po naszemu, a one szwargoczą do mnie po niemiecku.
― Ha ― to bić a zatrzymywać swoje.
― A kiej, dobry panie, prusak bije jeszcze lepiej i w końcu na swojem postawi ― zakończył rozmowę prawie ze łzami w oczach.
Z Malborga już koleją dojechaliśmy do Inowrocławia, gdzieśmy zanocowali, a w końcu w sobotę, dnia 8 sierpnia wyruszyli w dalszą drogę na cyklu do Kruświcy nad Gopłem. Tu już coraz częściej spotyka się polaków, słyszy się polską mowę, ale też budynki nie tak ładne, nie ceglane, nie kryte dachówką, lepsze pola, lecz gorsza ich uprawa, mniejszy ład i rzadsze porządki, ot tak, jak gdybyśmy chcieli pokazać, że tam tylko dobrze, gdzie nas nie ma.