Strona:Cyklista na wycieczkach. Lwów-Gdańsk.pdf/9

Ta strona została uwierzytelniona.

Cóż powiem o Warszawie? Opisywać jej urok dla każdego swojskiego serca ― jej czar, któremu każdy przyjezdny ulega ― jej gościnność? Ależ to rzeczy powszechnie znane i po tysiąc opisane razy ― nic też dziwnego, że zamiast, jak było w programie trzech ― zabawiliśmy tam dni siedm. Dawni i nowi znajomi z klubu i pp.: B., u których znalazłem pomieszczenie, czynili wszystko, co było w ich mocy, aby nam pobyt uprzyjemnić i na długo utrwalić w pamięci. Drogę, nie bardzo zresztą forsowną, zniosłem wybornie, nie mogłem jednak znieść skutków gościnności warszawskiej, dla tego też w dniu 30 lipca zrobiłem wycieczkę do Jeziorny, ale jak się potem pokazało, z deszczu wpadłem pod rynnę. Zwiedziłem tam fabrykę papieru, największą jaka jest w Cesarstwie i Królestwie, a tak wielką, jakich niewiele w w Europie. Zatrudnia ona około półtora tysiąca robotników, a jest w ciągłym ruchu przez cały rok bez przerwy; wyrabia papiery od najprostszych do najwykwintniejszych, aby zaś dać wyobrażenie o jej rozmiarach dodam, że spala dziennie trzy wagony węgla i wyrabia dziennie za 500 rubli towaru. Dyrektorem tej fabryki jest p. Przetaczyński, a technicznym kierownikiem p. Władysław Cichocki, blizki mi związkami rodzinnemi, nic też dziwnego, że gdy mój towarzysz o tyle młodszy, więc silniejszy odemnie w dalszym