leźć się jak najdalej od tych zbrodniczych bezeceństw, tych obrzydliwych bluźnierstw, tych wszystkich potworności, spełnianych przez zakon złego ducha“.
Kiedy „Matin“ ogłosił to sprawozdanie, ozwały się głosy, oskarżające dziennikarza o puszczanie wodzy wyobraźni. Odpowiedź redekcji nie dała na siebie czekać długo. Pojawiła się ona 21 czerwca 1899 r.: „Otrzymaliśmy z wielu stron od naszych czytelników prośby o wyjaśnienia w sprawie czarnej mszy, której przebieg opisał nasz współpracownik. Niektórzy z naszych korespondentów podają nawet w wątpliwość możliwość podobnego kultu. Inni nie dowierzają podanym przez nas faktom. Jednym i drugim odpowiada „Matin“, iż ze skrupulatną dokładnością zdał sprawę ze scen, których świadkiem stał się jego redaktor — co najwyżej zacierając nieco ich jaskrawość. Jesteśmy w możności dowieść, że tak jest. Nikomu jednak nie ułatwimy dostępu do tych „misterjów“; granica, która rozdziela występny kult szatana od rozpasania zmysłów, zbyt jest chwiejna, abyśmy mogli to pogodzić z naszem sumieniem“.
∗ ∗
∗ |