sząc, aby się przenieść niezwłocznie do miasta, gdzie dobierze sobie stosowne towarzystwo i gdzie syn ich jedyny kształcić się będzie wysoko.
Zgodziła się na to, bo i cóż miała robić? Ale żal jej było tego pięknego pałacu, kwiecistej wyspy, śpiewu ptaków i błękitnego morza.
Synek ich również przywiązał się do tej miejscowości, gdzie ujrzał świat Boży i tyle miał przeróżnych rozrywek.
Opuścili to wszystko i sprzedawszy swój zamek pewnego ranka wyruszyli na stały pobyt do miasta.
Wynajęli prześliczne mieszkanie, trzymali konie w stajni, dużo służby stawało na ich rozkazy.
Utrzymanie domu na wysokiej stopie, przyjęcia i stroje, kosztowały o wiele więcej niż życie w zamku na wyspie.
Minęło lat kilka, nasza trójka nie czuła się tu bardzo szczęśliwą, wreszcie do-
Strona:Czarodziejska sakiewka i dziwna czapka.djvu/6
Ta strona została uwierzytelniona.
— 4 —