— Siądź przy nas, człowiecze, jedźmy razem — rzekł chłopak — przydasz się nam pewnie...
— Z największą chęcią — rzekł, siadając przy dwóch podróżnych, człowiek z olbrzymią trąbą — jestem bardzo szczęśliwy, że podróż tę odbyć mogę...
Jechali już tak w trójkę parę godzin, gdy naraz tuman kurzu i piasku zasypał im oczy i nie pozwolił jechać...
Po krótkiej chwili z tego tumanu zakrywającego im krajobraz wyszedł człowiek wytrząsający ten kurz straszliwy z bezmiernej wielkości butów, które trzymał w rękach i trzepał.
Na zapytanie, coby znaczył ten ogrom kurzu, który szedł za nim, odpowiedział, że jest gońcem, wysłanym w różne świata strony i że nabrał tyle kurzu i piasku przez drogę, iż wytrząsając go przez dwie godziny, jeszcze butów swych w zupełności nie oczyścił...
Strona:Czarodziejski okręt.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.
— 14 —