dzi — każdy z ludzi wciąż się trudzi... Każda smutna twarz ponura, jakby spadła na nią chmura... Nikt nie mówi, nikt nie śpiewa, milczą ptaszki, więdną drzewa... Ani jeden nie próżnuje, od roboty odlatuje, tamten szyje, tamta przędzie, słowem praca, praca wszędzie...
A pośrodku tej doliny stał budynek tu jedyny, zamek wielki i wspaniały, z złota, srebra kuty cały...
Wciąż otwarte były wrota, a więc wzięła go ochota, wejść do zamku, tam do środka, może kogoś tam napotka, co mu coś o prządkach powie; bo wciąż skrzypce jemu w głowie...
Wchodzi, patrzy: robią wszędy, chodzi tędy i owędy, wszędzie tylko ciężka praca, a milczenie ją ozłaca... Ani słówka nikt nie powie... aż nie mieści się to w głowie!... Na najwyższem krześle siedzi i robotę ludzi śledzi, tuż przy oknie wielka
Strona:Czarodziejskie skrzypce.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.
— 12 —