Strona:Czary i czarty polskie oraz wypisy czarnoksięskie.pdf/180

Ta strona została przepisana.

przeleciał od wschodu na zachód? Przyzwoitsza i sprawiedliwsza rzecz jest sądzić, iż rozum tego świadka dla słabości umysłu i zmysłów wyruszył się z miejsca, jak że człowiek z ciałem i kośćmi na miotle wyleciał przez komin.
Czwarty odrażający od wierzenia czarom przydatek są znaki, z których poznają czarowników. Pospolicie ich pławiono. W Holandji, w mieście Oudewater, ważono, a to tylko cudzoziemców; którzy mniej ważyli, niż ciężar na drugiej szali położony, miani byli za czarowników. Nie było zaś żadnej wagi pewnej, uważano tylko na tyłowitość i, miarkując się nią na wejrzenie, kładziono tyle funtów, ile się komu podobało.
Według Bodyna, w Niemczech, gdy się chcą dowiedzieć, kto konia zaczarował, biorą, wnętrzności innego konia i, wniósłszy je do domu jakiego, nie drzwiami ale przez piwnicę z pod ziemi, palą. Naówczas czarownik taki ogień czuje w żołądku swoim, iż bieży do domu owego, gdzie co żywo porywa węgiel i zaraz ból ustaje. Jeżeli drzwi mu nie otwierają, takie ciemności, burza i pioruny w domu powstają, iż, unikając ruiny domu, muszą mu drzwi otwierać.
Według tegoż Bodyna, w Niemczech sędziowie chłopiąt w butach nowych, tłustością wieprzową namaszczonych, wprowadzają do kościoła, skąd czarownicy wynijść póty nie mogą, póki oni są, bez ich pozwolenia. Stawią też miotły u drzwi, rozumiejąc, że czarownik naówczas z izby wynijść nie może. Podczas buntu strzelców, po śmierci Fedora, brata Iwana i Piotra, w. carów, gdy strzelcy w Moskwie szukali Daniela Vangad, lekarza nadwornego, rodem z Holandji, napadli na syna, pytają się: gdzie ojciec? Odpowie: nie wiem; i zaraz zabity. Napadli na drugiego lekarza, niemca. Ty jesteś, wołali, lekarzem! Jeżeli nie otrułeś, cara naszego, bez wątpienia otrułeś wielu innych, a zatem godzien jesteś śmierci! I zaraz tę sentencję wykonali. Znalazłszy zaś Daniela Vangad, wlekli go przed pałac. Tam carówny, miłego i potrzebnego sobie starca chcąc uwolnić, i prosiły i świadczyły, iż on brata ich nie otruł. Lecz próżno! Buntownicy go w oczach ich rozsiekali, wołając: godzien tej kary, bo nie tylko lekarzem, ale i czarownikiem jest, ponieważ znaleźliśmy u niego ropuchę i skórę węża suszoną.
Szlachcic jeden w Polsce żalił się przed podróżnym kapła-