Strona:Czary i czarty polskie oraz wypisy czarnoksięskie.pdf/181

Ta strona została przepisana.

nem na czarowników we wsi swojej rozmnożonych. Skądże ich poznawał? Oto, mówił, w dzień nie słychać żadnego świerszcza, a skoro chłop na stróżę przyjdzie, zaraz w tym albo w owym kącie odzywa się. Lecz wynalazłem, przydawał, przeciwko nim ochronę. Nie mogę dla drżącej od starości ręki tak silnie uderzyć, aby się krwią zalał, więc, zwoławszy stróża, póty w nos młotkiem biję, aż się krew ukaże. Dowodził mu kapłan, niegodziwości i znaku i ochrony takowej od czarów, lecz on więcej wierzył swojej starości, niż kapłana w teologji biegłoki.
Mówią też pospolicie: ten człowiek ma pewne znamię na czele, na torturach nie płakał albo trzy tylko łezki wylał z oka prawego, djabła wyrzekając się nazywał barabaszem, nie mógł szkodzić sędziom i katowi, więc jest czarownikiem. Byćże może, aby sędziowie, ludzie do uszczęśliwienia narodu z pomiędzy gminu wybrani, wyroki swoje, a wyroki na śmierć i okrutne męki skazujące, fundowali na tak słabych, na tak obojętnych dowodach? Co mówię dowodach? Na tak wielkich bałamuctwach! Przywodzić takowe dowody na pokazanie, iż są czarownicy, nie jestże to przymuszać ludzi rozumnych do wierzenia, iż ich zgoła niemasz? Rozumniej nierównie, według swego o czarownikach zdania, takby wnosić mieli: gdyby ten człowiek był czarownikiem, szatan, stróż skarbów, uczyniłby go ważniejszym na szali, odmienionego w muchę, szczura etc. uwolniłby z więzienia, otworzyłby drzwi, pogruchotłby i potargał instrumenta katowni, katów w ręce w nogi zamieniłby wołowe, sędziów uczyniłby martwemi posągami etc. etc., a przynajmniej omamiłby i łapiących i strzegących swego czy przyjaciela czy sługę. Nic czyni tego, więc ten człowiek nie jest czarownikiem. Tak wnosić należy, bo któżby mu na potem służył, gdyby sług swoich w tak ciężkich opuszczał okolicznościach? Pewnie ten zły duch dlatego iż ma wiele rozumu, tak grube popełnia omyłki. Erault powiada, iż czarodziejstwo teraz grzechem i sztuką stało się samych nędznych i niedołężnych prostaków. Czarownicy są żebrakami, mówi powien autor, cóż tedy za pożytek odnoszą, służąc djabłu? Żyć w niedostatku wszystkich rzeczy, być w ustawicznej bojaźni złapania i tortur, umierać z głodu albo w okrutnych mękach i iść potem do piekła, — sąż to przynęty dla ludzi by też najzłośliwszych? Malebranchius