Strona:Czerwony kogut.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.
—   101   —

wszystko, mam prawo; mogę sam jeden wszystko przepić. I co ty mi zrobisz? Im ty więcej będziesz gadać i upierać się, tem więcej ja będę pił. Pamiętaj, że twoje szczekanie nic nie pomoże, lepiej milcz, jeżeli nie chcesz dostać po gębie.
— Tyle ty i umiesz: »po gębie, po zębach!« — a jednak, jak ja prawdę mówię, to tobie niemiło słuchać. Jeżeli Janek tak będzie żył i tak swej żony będzie słuchał, to lepiej niech jeszcze kilka lat świnie popasie, a nie żeni się.
— Co, może ma żony słuchać? Tego to już nie będzie. Byłby ostatniem cielęciem, gdyby słuchał. Czy kobieta ma tyle rozumu, żeby mężem mogła rządzić? Jeżeli zacznie wyszczerzać się, wal pięścią w zęby, aż się obliże.
Żona zrzędząc wybiegła z izby. Wkrótce przyszedł ów Janek, jedynak Wingisów, według ojca »chłop postawny i wystawny«. Gruby, wysoki, niezmiernie szeroki w ramionach, z wielkim brzuchem, przez swą wielkość trochę garbaty, ręce w smole, jak osie, krzywe nogi, usta, jak wrota zajezdne, nos, jak sześciogroszowy ogórek, oczy zasłonięte, jak u kreta, głowa wielka, kudłata, o jasnych włosach i pochylona naprzód, a osadzona na grubym karku; czoło odsłonięte i czapka zsunięta na