Strona:Czerwony kogut.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.
—   133   —

Wszyscy podskoczyli, jak gdyby ich szydło ukłuło. Ojciec aż splunął z oburzenia.
— Do dyabła! tego jeszcze tylko brakowało w mojem życiu.
— Strojnisia! — dodała matka — życie kończę dzięki Bogu bez mydła, i wcale mi to nie przeszkadza dobrze trawić.
— Tak, tak, a jakże! Ot, czego jej się zachciewa!
Wyjechali. Matkę znów zabolała głowa, wgramoliła się więc napowrót do łóżka. Katarzyna prała bieliznę, składała do koszów i nosiła do płukania.

∗             ∗

Łąki kutwaliskie ciągną się podłużną równiną wzdłuż Wenty. Od strony wsi — pagórki i pniste pola; naprzeciw, na drugiej stronie rzeki, zieleni się bór. Wenta kręci się i wygina bardzo, dzieli się na odnogi, które obiegają kolanem i znów się zlewają, ale woda w nich jest stojąca i tylko po deszczach łączy się z rzeką. Dlatego też brzegi są grzązkie, a łąki jedynie w suche lata wysychają. Często woda płynie przez łąki tylko w czasie sianokosu, a jeżeli większy deszcz spadnie, wtedy Wenta prędko występuje z brzegów, zalewa zatoki,