Katarzyna przystawiła drąg, trzymając się go, skoczyła na koło, potem na drabinę i wgramoliła się na wóz. Stanęła i wołała:
— Czego stoisz? Grab, dawaj drąg, śpiesz się! Chmury prawie że już nad nami.
Katarzyna pałała niecierpliwością, stojąc na wozie.
— Co tobie jest? nie gap się! Ojciec już konie prowadzi, rzucaj prędko powróz! — naganiała męża, a sama, gdyby mogła, zda się, ze skóry-by wyskoczyła.
Jan zaczął przyciągać sznurem drąg; jak tylko pociągnie, sznur zaraz pęka. Zwiąże, zacznie przyciągać, znów rwie się! i znów maca, zanim zwiąże. Katarzyna niecierpliwiła się. Wiatr zaczął szumieć; kręcił się koło kopic i porywał ograbki siana, suchsze podrzucając do góry. Błyskawice rozdzierają chmury, pioruny coraz bliżej biją.
— Ach, ty wałkoniu! — zawołała na Jana — zarzuć sznur na drąg, ja potrzymam. Przyciągaj! — i znów sznur pękł. Przyjechał ojciec:
— Jeszczeście nie gotowi? Deszcz tylko wisi, inni już odjeżdżają.
— Tak! kiedy sznur ciągle pęka.
Przypadł ojciec, przywiązał lejce, ujął razem i sznur.
— Naciśnij drąg, gapo! — wołał na Kata-
Strona:Czerwony kogut.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.
— 139 —