Strona:Czerwony kogut.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.
—   146   —

nie każda z nas musiała cierpieć. Matkę każe sobie sprowadzać! Co tu matka pomoże? tylko nas będzie mustrowała. Dobrze robisz, ojczulku, że jej nie słuchasz.
— Nikt nie śpieszy się ze spełnieniem jej zachcianek. Na zdrowie!
Popijali sobie rodzice z babką grzaną wódkę. Jan chrapał w suszarni. Katarzyna męczyła się sama jedna, wołała matki, ale nikt nad nią nie zlitował się. Na noc zebrało się więcej kobiet; wszystkie znające się na rzeczy, wszystkie doświadczone, wszystkie popijają wódkę i, gawędząc, wyczekują chwili rozwiązania. A z Katarzyną coraz gorzej. O północku już i baby zaniepokoiły się, i ojciec obiecał, skoro tylko rozwidni się i deszczu nie będzie, dać znać rodzicom. Nad ranem wszystkie kobiety porozbiegały się.
Dzieżasowa przypadkiem dowiedziała się od obcych ludzi o chorobie Katarzyny i pośpieszyła zaraz do córki. Wpadłszy do chaty, przeraziła się. Nie może poznać córki: cała spuchnięta, zsiniała, zimna, prawie nieboszczka. Zwróciła się z wymówkami do Wingisów, zaczęła im wymyślać, że tak długo czekali, nie wezwali doktora, jej znać nie dali.
Wysłała swoje konie po doktora, kazała synowi pędzić, co koń wyskoczy.