tylko będziesz mitrężył — gderał Matas i, rozwarłszy stajnię, wypuścił źrebaka.
Klimka nie rzekł nic. Poprowadził konie, zaprzągł do brony i zaczął bronować. Źrebak biegał za klaczą i Klimka ciągle musiał uważać, ciągle zamachem bicza go odpędzać.
W samo południe bronował już koło dołów i miał wyprzęgać konie, gdy nagle usłyszał głos Matasa od odryny:
— Janie, czy słyszysz, Janie! zabronuj doły do obiadu. Po obiedzie trzeba będzie do młyna jechać.
Klimka jeszcze nie dopuszczał źrebaka do klaczy; zatrzymał teraz konie i przypuścił, zarazem zapytał gospodarza:
— A może zapędzić teraz źrebaka do stajni? Już sobie podjadł. Prędzej będę mógł bronować, inaczej wystarczy do podwieczerza.
Matas pomyślał chwilkę i, licho wie przez jakiego czarta kuszony, odrzekł:
— O! pobędzie i w polu... — zawrócił i poszedł.
Jan odpędził źrebaka od klaczy i począł bronować. Syte, wesołe, życiem tryskające stworzenie skakało i biegało po polu, jak gdyby chciało wyskoczyć z własnej skóry. To puści się całym pędem przez pole i zatonie w obłokach wzbitego kurzu, to lotem strzały przy-
Strona:Czerwony kogut.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.
— 17 —