Strona:Czerwony kogut.djvu/236

Ta strona została uwierzytelniona.
—   230   —

Alboż to mało?! Tam miałam dość »duchowych rozkoszy«. I, jeżeli pan pamięta, zaczęłam tęsknić do domu. Pan śmiałeś się ze mnie, z takiej »wiejskiej gąski« — co? Ale to zupełnie nie dlatego, że mój duch jest taki poziomy, że nie potrzebuje nawet żadnego pokarmu dla siebie. O nie! bardzo lubię muzykę, ładne obrazy, naukę — tylko, widzisz pan, patrząc na to i widząc to wszystko, czuję, że chociaż mnie jest bardzo przyjemnie, bardzo dobrze, ale inni żadnej korzyści z tego nie mają. A ponieważ jestem mocno przekonana, że człowiek żyje nie dla siebie, ale dla dobra swoich bliźnich i dla spełniania swoich obowiązków, to ten czas, poświęcony wyłącznie moim osobistym przyjemnościom, uważam za zmarnowany i ta myśl nie pozwala mi długo bawić się.
— Bądź co bądź, wychodzi na moje: pani pracujesz i żyjesz tak dlatego, że uważasz to za swój obowiązek, ale szczęścia i zadowolenia to wszystko pani jeszcze nie daje.
— Co pan mówisz?! Nie zrozumiałeś mnie zupełnie! Jakby to panu wyłożyć? Krótko mówiąc: siedząc w domu i robiąc co mogę, czuję wewnętrzne zadowolenie, które bardzo podobne jest do szczęścia; a bawiąc, dajmy na to, w Warszawie, korzystając z wszystkich zdobyczy cywilizacyi, chociaż to bardzo przyje-