nostka, tylko przez jakąś złą, mściwą ręką za niepojęte grzechy rozdwojona. Niedorzeczność Bóg popełnił: całą, pełną, harmonijną jednostkę rozmiażdżył, rozłączył i nie zdoła teraz ona w cierpień i życia łodzi zebrać swych pierwiastkowych składowych części i zostać tem, czem była — ową pełną, harmonijną, z całości przyrody niewydzieloną jednostką.
— Pójdę... nie pozostanę tutaj... pójdę, gdzie ludzie w zgodzie żyją — powtarzał tajemniczy uczuć i uświadomienia czynnik najgłębszą jego pragnień myśl.
— Pójdę... nie pozostanę — głuchem echem odpowiedziała zmarnowana, skrzywdzona jego dusza.
A rzeczywistość zadawała inne, przykre zapytanie:
— Gdzie się podziejesz? Co zrobisz?
Instynkt, dbający o samozachowanie, uśmiechnął się do rozgorączkowanej jaźni:
— Wrócisz do Matasów.
Jak przez robaka ukąszony, podskoczył, usiadł na kamieniu, nieświadomie przetarł oczy, jak gdyby odpędzał natrętne myśli. Chłodne fale rozbiegły się po całem ciele.
— Znów do tego piekła!
I z tych straszliwych piekieł raptem wy-
Strona:Czerwony kogut.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.
— 34 —